piątek, 9 października 2020

Kryminalne zagadki sprzed lat: sprawa Jakuba Mamicy z Bulowic


Wielkie zbrodnie, afery i mniejsze występki od zarania rozgrzewały opinię publiczną. Informacje o mordercach, stręczycielach, oszustach i ofiarach zawsze trafiały na pierwsze strony gazet. Widać to także na naszym „podwórku” – wszak jedną z najpoczytniejszych rubryk „Kęczanina” do dziś pozostaje Kronika Policyjna. Z jednej strony potępiamy wyrządzone zło, domagając się sprawiedliwości, z drugiej – trudno nie przyznać, że jest coś fascynującego w podążaniu tropem sensacji, rozwikływaniu zagadek.


W latach 30. XX wieku obywatele Rzeczpospolitej żyli procesem Rity Gorgonowej, skazanej za zabójstwo córki lwowskiego architekta. W gazetach z tego okresu można odnaleźć mnóstwo spraw kryminalnych, do których dochodziło także w Kętach i okolicy. W tych niechlubnych rubrykach sporo informacji dotyczy mieszkańców Bulowic (dodam, że piszę tekst o lekkim zabarwieniu humorystycznym jako rodowity „bulowianin”). 20-letni Jan Łysek z Bulowic – donosi „Gazeta Kartuska” z 10 września 1938 roku – wywołał po pijanemu awanturę z rodzicami. Gdy starał się go uspokoić brat-bliźniak, awanturnik dobył noża i potężnym ciosem przebył mu tętnicę. „Czas” z 2 marca 1939 roku informował o zabójstwie trzymiesięcznego niemowlęcia Katarzyny Wieczorkiewicz, „Górnoślązak” z 12 kwietnia 1932 roku o zwłokach kobiety znalezionych w zagrodzie Antoniego Surmy. Nie brakowało także oszustów. W kwietniu 1933 roku bielska policja aresztowała S. Babiocha z Bulowic, który usiłował puszczać w obieg fałszywe 1-złotówki. Nieco wcześniej gazety rozpisywały się na temat Zofii Konior, która zatrudniała się na służbę pod innymi nazwiskami i okradała bogatszych mieszczan czy właścicieli majątków ziemskich („Gazeta Robotnicza” z 15 stycznia 1924 roku).

Na sprawę Jakuba Mamicy [w aktach Jakóba Mamicy – pisownia uwspółcześniona przez autora], prowadzoną przez żandarmerię c.k. w Kętach od 1909 roku, natknąłem się przypadkiem, przeszukując materiały w bielskim oddziale Archiwum Państwowego. Urodzonemu w 1879 roku w Bulowicach Mamicy postawiono zarzut – jakbyśmy to dziś powiedzieli – utworzenia nielegalnej agencji pracy. Takie wykroczenia w owych czasach nie należały do rzadkości. Ale po kolei...

W XIX wieku gospody cechowe, które dotąd stanowiły modelowy przykład pośrednictwa pracy, zaczęły tracić na znaczeniu. W ich miejscu zaczęły powstawać przemysłowe biura pośrednictwa pracy, prowadzone przez osoby prywatne – raczej dla powiększania ich własnego kapitału niż niesienia pomocy bezrobotnym. Instytucje te miały funkcjonować na określonych zasadach, według wcześniej wydanych zezwoleń i podlegać kontroli władz państwowych. Szybko jednak okazało, że większość agentów działa bez koncesji (z kontroli przeprowadzonej w 1910 roku w Krakowie przez tamtejszą Izbę Przemysłową-Handlową na 37 takich instytucji aż 24 nie posiadały odpowiednich uprawnień).

Osoby nielegalnie organizujące pracę dla innych nazywano stręczycielami. Jak pisał w 1911 roku Zygmunt Gargas, ci stręczyciele dzielili się na dwie kategorye zasadnicze. Jedną stanowiły sklepikarki, trafikantki, i.t.p. osoby, które tylko przy sposobności zajmowały się stręczeniem pracy, dostarczając przytem pracy lub służby niższej kategoryi, zajmując się w szczególności między innemi stręczeniem mamek. [...] O wiele trudniejsza i bardziej różnorodna jest natomiast kategorya zawodowych pokątnych pośredników. [...] Pośrednicy ci to przeważnie ludzie biedni, którzy w razie przechwytania ich przez władze bezpieczeństwa publicznego na gorącym uczynku, istotnie tylko z trudem mogą uiścić choćby niewielką grzywnę pieniężną. [...] Nie cofają się oni przed żadnymi środkami, by klientelę swą jaknajbardziej rozszerzyć i w ten sposób większe pozyskać dochody.

Gargas przypisałby Jakubowi Mamicy zdecydowanie drugą, poważniejszą kategorię. Ujęty przez kęckich żandarmów zeznawał, że jako robotnik rolny bez perspektyw w rodzinnych stronach od kilkunastu lat wyjeżdża do pracy w Prusach i Saksonii. I „pomaga” w zdobyciu pracy tam innym.

„Pomoc” w tym przypadku jest różnie rozumiana. W zawiadomieniu do Starostwa Powiatowego w Białej, pada kilka nazwisk – głównie kobiet z Krzeszowa czy Kocierza, którym Jakub miał „zorganizować” pracę w majątku ziemskim w okolicach Wrocławia. Za każdym razem przedstawiał się jako osoba szanowana, mająca wszystkie potrzebne pozwolenia. Za pomoc od przyszłych „ofiar” pobierał dwie marki. Według doniesienia pokrzywdzonych trudnił się lichwą. Najbardziej dramatyczne losy spotkały jednak kobiety, które według oskarżeń miały zostać zmuszane do prostytucji.

Tym oskarżeniom Jakub stanowczo zaprzeczał. 19 lutego 1909 roku przed przedstawicielami posterunku żandarmerii w Kętach tłumaczył: Znam dobrze tamtejsze dwory i ich właścicieli. Jeżeli mnie kto się radzi, gdzieby się mógł na robotę udać, to takowemu dwory pruskie, potrzebujące tutejszych robotników, wskażę i rekomendacyjne listy do ich właścicieli wysyłam jako też i do tych, którzy roboty szukają. [...] Za to że im robotę wyszukuję, nigdy żadnej należytości nie żądam, tylko na korespondencje ich rekomendowania. Jeżeli ktoś chce większą kwotę jak takowe korespondencje wynoszą, dobrowolnie, z własnej chęci ofiarował, tedy przyjmuję. Zresztą dodaję, że teraz do roboty nikogo nie nastręczam, a jak robotnik jeden i drugi sam pracuje, agencją się nie trudnię. 

Zeznania Jakuba okazały w lwiej części wyssane z palca. Władze weszły w posiadanie listów, jakie mieszkaniec Bulowic wysyłał razem z żoną w 1908 roku do swojego wspólnika, w celu „organizowania” pracy dla innych za granicą. Mamica okazał się winien zarzucanych mu czynów – przynajmniej tych dotyczących prowadzenia działalności pośrednictwa pracy bez koncesji. Na podstawie art. 132 ust. a Ustawy Przemysłowej wymierzono mu – stosunkowo niską – grzywnę: miał wpłacić 10 koron na fundusz rezerwowy powiatowej Kasy Chorych w Białej. Do tego otrzymał oczywiście zakaz dalszego trudnienia się stręczenia służby i robotników. Ówczesny naczelnik gminy Bulowice Józef Szpila nigdy tej kary jednak nie wyegzekwował. Nie mógł. Gdy wyrok zapadł, Jakub przebywał w Prusach. Szpila informował c .k. Starostwo w Białej, że ukarany Jakub Mamica pomimo dotychczasowego oczekiwania z Prus nie powrócił, a według zeznania jego żony już tej zimy nie powróci. Starostwo więc zwróciło się do kęckiego posterunku z poleceniem zbadania, czy pobyt Mamicy w Prusach jest tymczasowy. 

Jakub wrócił do Bulowic dopiero w marcu 1910 roku, ale jak pisał Józef Szpila, grzywna jest nieściągalna ponieważ Jakób Mamica nie posiada w gminie żadnego majątku. Stręczyciel z Bulowic został więc wezwany na posterunek, by zamiast grzywny spędzić... jeden (!) dzień w areszcie. Swój wyrok odsiedział dopiero 31 stycznia 1911 roku, niemal dwa lata po tym jak zapadł wyrok w tej sprawie! 

Łukasz Gieruszczak



Źródło archiwalne:

Archiwum Państwowe w Katowicach – oddział w Bielsku-Białej, Akta Starostwa Powiatowego w Białej Krakowskiej, sygn. 13/689/175, s. 77-119.


Czasopisma:

„Czas” z 2 marca 1939 roku

„Gazeta Cieszyńska” z 23 kwietnia 1933 roku

„Gazeta Kartuska” z 10 września 1938 roku

„Gazeta Robotnicza” z 15 stycznia 1924 roku

„Górnoślązak” z 12 kwietnia 1932 roku


Opracowania:

Krzysztof Broński, Rozwój pośrednictwa pracy w Galicji na przełomie XIX i XX w., Zeszyty naukowe Akademii Ekonomicznej w Krakowie, nr 692 (2005), s. 5-20.

Zygmunt Gargas, Publiczne pośrednictwo pracy w Galicyi, Warszawa 1911.

Ryszard Tomczyk, Prawo pracownicze w dobie industrializacji w Monarchii Habsburskiej, Historia Slavorum Occidentis 1(10), s. 167-187


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz