środa, 27 stycznia 2021

Koniec okupacji hitlerowskiej w Kętach

 
28 stycznia mija 76 lat od oswobodzenia Kęt spod okupacji hitlerowskiej. W zeszłym roku o tej porze w Muzeum im. Aleksandra Kłosińskiego w Kętach o tych wydarzeniach i znaczeniu słowa wyzwolenie opowiadał profesor Uniwersytetu Śląskiego, dr hab. Lech Krzyżanowski. Tym razem chcemy przypomnieć – za zgodą autora – tekst Marcina Dziubka, „Koniec okupacji hitlerowskiej w Kętach”, który ukazał się w XVIII numerze „Almanachu kęckiego” (2014).


W styczniu 1945 r. mieszkańcy Kęt i okolicznych miejscowości z wielką niecierpliwością czekali na zbliżający się koniec hitlerowskiej okupacji. Już od drugiej połowy 1944 r. pojawiające się na niebie amerykańskie samoloty bombowe z 15 Armii Powietrznej, które czterokrotnie zbombardowały oświęcimskie zakłady niemieckiego koncernu chemicznego IG Farbenindustrie, rozpalały nadzieję na rychły koniec blisko 5-letniej gehenny. Białe gwiazdy, jakie mieszkańcy obserwowali na niebie w 1944 r., miały jednak ustąpić miejsca gwiazdom czerwonym, które – jak się okazało – „zagościć” miały tu na dłużej.

Oswobodzenie Kęt wliczone było w działania IV Frontu Ukraińskiego gen. armii Iwana Pietrowa i operującej w jej składzie 38 armii gen. Kiryłła Moskalenki, która miała za zadanie zdobyć umocnione rejony Bielska i Białej. 26 stycznia 1945 r. wojska radzieckiej 38 Armii po wyzwoleniu Wadowic przypuściły pierwszy szturm na Andrychów, który zdobyty został dzień później. Według raportów radzieckich dywizji z 27 stycznia z rejonu Kęt, Niemcy wyprowadzili jeden kontratak żołnierzy z pułku własowców, który mimo dużych strat, został odparty. Tymczasem żołnierze radzieccy ze 140 i 305 dywizji strzelców mieli za zadanie obejść Kęty i zaatakować umocniony rejon Jawiszowic – dowództwa obrony odcinka 545 dywizji grenadierów ludowych, izolując jednocześnie walką wszystkie napotykane na swojej drodze punkty oporu. To właśnie w rejon Jawiszowic spływały wszystkie formacje niemieckie, broniące przepraw na Wiśle i Sole w Oświęcimiu, łącznie z 4 kompanią volkssturmu Auschwitz, sformowaną pośpiesznie na przełomie grudnia i styczn a z żołnierzy Landschutzu i miejscowych volksdeutschy.

Kierujące się od Osieka jednostki radzieckie były skutecznie hamowane zarówno ogniem karabinu maszynowego, którego gniazdo Niemcy ulokowali na wieży kościoła w Bielanach oraz przez zaimprowizowane stanowiska kilku dział przeciwpancernych i moździerzy, skrzętnie ukrytych w zabudowaniach gospodarczych, a nawet strychach domów mieszkalnych. Szturm na wieś, jaki przeprowadzili Rosjanie przy wsparciu artylerii, okazał się skuteczny i dzięki niemu udało się wyeliminować zarówno gniazdo karabinu maszynowego, jak i uchwycić przygotowywany wcześniej do detonacji most na Sole. Mieszkańcy Bielan przywoływali w relacjach dość tragiczny dla sowietów moment, kiedy jeden z czołgów przejechał po chwiejącym się moście, dając jednak sygnał pozostałym o konieczności przeprawie przez bród, a sam pojechał dalej. Na jego drodze kilkaset metrów dalej był kolejny drewniany mostek przerzucony nad źródlanym rozlewiskiem. Ten, ciężaru pancernego kolosa nie wytrzymał. Czołg osunął się do wody i zatonął – załoga ewakuowała się w pośpiechu.

Tymczasem 305 dywizja pod osłoną nocy z 27 na 28 stycznia forsowała Sołę w rejonie Hecznarowic i odpierała silne kontrataki niemieckiej piechoty, oblicza-nej na siłę jednego batalionu. W dalszym etapie działań poszczególne kompanie sowieckie skierowały się na Wilamowice, Starą Wieś i Jawiszowice.

Niemcy bronili się zaciekle także w Łękach po lewej stronie Soły. Zlokalizowane zostały tam zarówno stanowiska ciężkiej artylerii (być może przeciwlotniczej) oraz stanowiska piechoty. Dodatkowym utrudnieniem był fakt zajęcia przez żołnierzy niemieckich domów mieszkalnych, z których prowadzono silny ostrzał. Dla zdobycia tych pozycji niemieckich konieczne było wsparcie artylerii dywizyjnej. W lewobrzeżnej części Bielan, skąd Rosjanie prowadzili ogień, zginęli w wymianie ognia: dowódca artylerii dywizyjnej pułkownik Żurawliew Aleksandr Nikołajewicz, jego zastępca Sołowiew Aleksiej Nikitić i dowódca zwiadu dywizji, major Czerneckij Iwan Kiriłowicz. Po opanowaniu Łęk żołnierze radzieccy przystąpili do wyeliminowania punktu oporu w Jawiszowicach.

Tymczasem 241 dywizja strzelców gen. mjra Stanisława Antonowicza Iwa-nowskiego z 52 korpusu armii nocą z 27 na 28 stycznia skierowana została z rejonu Andrychowa na Kęty. W nocnych walkach żołnierze sowieccy musieli rozbijać umocnione punkty przeciwnika zlokalizowane wzdłuż drogi Andrychów – Kęty. Poważnym utrudnieniem były także pola minowe oraz kilkakrotne kontrataki piechoty niemieckiej, szacowane na siłę około batalionu.

Należy podkreślić, że wszystkie działania bojowe podejmowane wówczas przez Niemców obliczone były na maksymalne spowolnienie postępów Armii Czerwonej, co zwiększało realne możliwości przygotowania obrony Bielska, którego dowódcą został mianowany gen. Werner Ehrig.

28 stycznia dywizje sowieckie z 67 korpusu 38 armii: 81, 340 i 1144 otrzymały rozkaz zaatakowania Kęt, Kęckich Gór i Nowej Wsi. Atak z rejonu Bulowic miały ubezpieczać pododdziały z 211 dywizji. W walkach o Kęty brały także udział pojazdy z 1511 pułku artylerii samobieżnej. Trzeba podkreślić, że to jednak żołnierze z 241 dywizji gen. Iwanowskiego przejęli na siebie cały ciężar walk o Kęty, które – podobnie zresztą jak Oświęcim – nie były szczególnie bronione. Niemcy opuścili miasto już 25 stycznia, po zdobyciu przez sowietów Wadowic. Wysadzili w powie-trze przeprawę na Sole i okopali się w prowizorycznych stanowiskach po drugiej stronie rzeki w rejonie Podlesia. Dwukrotnie: 25 i 26 stycznia radzieckie lotnictwo szturmowe dokonało nalotów na grupujące się w mieście oddziały niemieckiej piechoty. Sowieci wkroczyli do Kęt od strony Bulowic, Witkowic i Nowej Wsi. Miejscowa tradycja przywołuje postać Adama Horodzikiewicza, który zatknął na jednej z kamienic biało-czerwoną flagę. Nie są znane motywy, które kierowały tym polskim żołnierzem. Czy był to poryw patriotyzmu, może euforii zwycięstwa czy raczej czystego wyrachowania, które miało uchronić miasto przed grabieżą ze strony tzw. trofiejszczyków, którzy tylko czekali, aż wkroczą na ziemie dawnej Rzeszy, gdzie za zdobyczne mogli uważać dosłownie wszystko. Oczywiście zjawisko grabieży i nadużyć było na porządku dziennym także w Polsce, ale na zdecydowanie mniejszą skalę niż na ziemiach niemieckich.

Po stronie niemieckiej w całym dniu walk wzdłuż pasa natarcia 38 armii poległo 700 żołnierzy i oficerów. Sowieci zniszczyli 15 dział, 20 moździerzy i 40 stanowisk karabinów maszynowych. Zdobyto 12 dział, 9 moździerzy i 14 karabinów maszynowych.

Jakie były rzeczywiste straty Armii Czerwonej w tym dniu w walkach o Kęty, tego nie da się stwierdzić jednoznacznie. Przyczyną tego stanu rzeczy jest fakt, że mogiły znajdujące się na kęckim cmentarzu kryją ciała żołnierzy, którzy polegli w walkach o Kęty, ale także o wszystkie okoliczne miejscowości oraz tych, którzy zmarli w miejscowych szpitalach polowych. Podawana w niektórych opracowa-niach liczba 321, względnie 371 poległych w walce o Kęty jest zawyżona i nieprawdziwa. Na podstawie zachowanych dokumentów ekshumacyjnych żołnierzy Armii Czerwonej z lat 1947/1948 roku można stwierdzić, że w walkach o Kęty i przeprawę na Sole w rejonie Podlesia Kęckiego poległo 38 żołnierzy Armii Czerwonej. Na kęckim cmentarzu pochowano również 101 żołnierzy zmarłych w miejscowych szpitalach polowych. Bardziej szczegółowe dane co do ilości ciał poległych przeniesionych w latach 1947-1948, obrazuje poniższa tabela:



Z oswobodzeniem Kęt w styczniu 1945 r. związany jest fenomen płk. Fiodora Daniłowicza Bolbata – honorowego obywatela miasta Kęty. Bolbat dowodził wówczas 76 Perykopską Dywizją Artylerii Przeciwlotniczej i jako taki miał wyzwalać Kęty, co zasadniczo było niemożliwe, bowiem artyleria przeciwlotnicza nie była używana w żadnej armii świata jako jednostka liniowa. Zdarzało się co prawda, że działa plot. wykorzystywano do walki z bronią pancerną, ale w zgoła odmiennych warunkach. Zresztą dywizja artylerii przeciwlotniczej była zwartą formacją jedynie w sensie organizacyjnym. W rzeczywistości jej poszczególne baterie czy dywizjony były porozdzielane między inne pułki strzeleckie. W przypadku Kęt można zaznaczyć zasadniczo udział 2 baterii 416 pułku artylerii plot. z dywizji Bolbata. Pułk ten był wyposażony m.in. w armaty przeciwpancerne 37 mm. Jeżeli uznać, że liczba od 2 do 8 armat i dwa plutony zaopatrzenia są wystarczające, żeby uznać kogoś za wyzwoliciela, to można dalej utrzymywać, że Kęty wyzwolił płk. Bolbat.

Być może było jednak tak, że w Kętach jako mieście o charakterze przyfrontowym na ponad dwa tygodnie stacjonowały dłużej jakieś pododdziały z dywizji Perykopskiej, które nie brały bezpośredniego udziału w walkach o Bielsko i pułkownik zapadł we wdzięcznej pamięci mieszkańców oraz nowo kreowanych władz lub też te władze, szukając jakiegoś bohatera Armii Czerwonej dla swojego miasta w latach późniejszych, skierowane zostały właśnie do Bolbata?

Można stwierdzić, że rzeczywiście postać pułkownika cieszyła się wielką popularnością. Jest on honorowym obywatelem m.in.: Jasła, Nowego Sącza, Bielska-Białej, Oświęcimia. Zasadniczo, jedynie w odniesieniu do miejscowości Strumień można stwierdzić, że dywizja Perykopska odznaczyła się w walkach, bowiem obroniła miasto przed silnym kontratakiem niemieckim. Od 12 lutego, kiedy to Armia Czerwona zdobyła Bielsko, Kęty mogły organizować się w warunkach względnego spokoju, ale i stawiać czoła nowym problemom, które były nie tylko konsekwencją wojny i okupacji, ale przede wszystkim nowej „ludowej” rzeczywistości.

Marcin Dziubek


Niniejszy tekst powstał w oparciu o oryginalne fragmenty raportów 38 Armii z IV Frontu Ukraińskiego, które udostępnił Pan Janusz Wróbel oraz zasobów archiwalnych Archiwum Państwowego w Katowicach oddział w Oświęcimiu, Archiwum Parafialnego w Bielanach, zbiorów Towarzystwa Miłośników Bielan.

Artykuł ukazał się w "Almanachu kęckim" nr XVIII, 2014, Kęty 2015.

1 komentarz:

  1. Może kogoś to zainteresuje. Wg. opowiadań mojego świętej pamięci Taty Czesława Płonka ( ur.w 1935r). rzeczywiście tak wyglądało wyzwolenie które pamiętał. Dom dziadków jest na przysiółku Włosień. Natarcie Rosjan szło od "Karoliny" w Osieku. Powyżej domu Dziadków czołg radziecki został zniszczony przez armate niemiecką zainstalowaną na "Kańczudze". Pod innym czołgiem załamał się lód na stawie tuż przed rzeczką ( Macocha ?)na kierunku Bielan. Ten czołg został odzyskany dopiero wiosną (takie rzeczy 10 letni chłopcy pamiętają na pewno , bo to obok ich domu.)
    Jakiś czas temu były jeczez widoczne ślady ostrzału radzieckiego ( chyba Tato mówił że katiusze - ale nie pamiętam dokładnie w postaci leji :
    1 - Nowa Wieś oś. Rokicie - tam gdzie dziś zaplecze sklepu Delfin dyły stawki z wodą.
    2 - Kańczuga , na południe od zjazdu do żwirowni - zagłębienie terenu.

    OdpowiedzUsuń