poniedziałek, 25 stycznia 2016

O Antonim Hawełce słów kilka

Styczeń to miesiąc, który nie nastraja raczej optymizmem, za oknem albo zimno, albo mroźno, by nie popaść w zimową melancholię i depresję potrzebujemy  od czasu do czasu poprawić sobie nastrój i choć na chwilę zapomnieć o „urokach zimy”. Każdy ma na to swój sposób, mój być może jest trochę dziwny, ale wydaje się dosyć skuteczny. Otóż kiedy mam okazję być w Krakowie i dysponuję odrobiną czasu, zawsze moje kroki kierują się na rynek do restauracji „Hawełka”, gdzie czekają na mnie przepyszne i zawsze świeże kremówki, śmiem nieskromnie twierdzić że najlepsze w Krakowie.
Do „Hawełki” idę również jako „lokalny patriota”, bo jako jeden z nielicznych gości, wiem kim był Antoni Hawełka i gdzie się urodził. Oczywiście wszystko zaczęło się w Kętach, gdzie ojciec przyszłego restauratora, Jan Hawełka pracował w latach 1838-1848r. na stanowisku dzisiejszego skarbnika w kęckim magistracie, co niewątpliwie pomagało w kształceniu syna.

Popijając czarną kawę, delektując się smakiem wspomnianej kremówki i patrząc na rynek krakowski, zastanawiam się nad ludzkimi losami i nad czasem który bezustannie pożerając wszystko wokół, wpycha nas w otchłań zapomnienia. Kto dzisiaj pamięta o Antonim Hawełce, który w czasach autonomii galicyjskiej, jako młody chłopak ruszył na podbój Krakowa, by po kilkunastu latach ciężkiej pracy, jako pomocnik handlowy i dysponent u J.Wentzla, otworzyć własny sklep kolonialny, a później słynną na całą Galicję restaurację.  Interes rozwijał się wyśmienicie, sklep słynął z wyszukanych i markowych towarów, którego jakość doceniali wszyscy na czele z dworem cesarskim w Wiedniu. Restaurację natomiast rozsławiły tzw. bufety śniadaniowe, gdzie serwowano słynne kanapki piętrowe. Świeżą bułkę smarowano wybornym masłem śmietankowym, dalej szedł, a jakże homar, który polewano sosem majonezowym , na wierzch kładziono plasterek ogórka, lub jajko na twardo. Innym wariant, to bryndza, ser szwajcarski, sardynka, kawałek surowej szynki, jajko na twardo i odrobina kawioru. Na sam opis cieknie ślinka. 


W czasach świetności lokalu, stałymi bywalcami byli nobliści, profesorowie UJ, ludzie nauki i kultury, bywał tu Tetmajer, Sienkiewicz i wielu, wielu innych. Po bezpotomnej śmierci Antoniego Hawełki, który zmarł 14.01.1894 r., lokal przejął jego zaufany subiekt Franciszek Macharski, który z powodzeniem kontynuował dzieło swojego przyjaciela. Lokal prowadził ze swoim bratankiem, dr. Leopoldem Macharskim, ojcem dzisiejszego metropolity krakowskiego, ks. kardynała Franciszka Macharskiego, ale to już zupełnie inna historia. 

Jurand Saternus 


Metryka chrztu Antoniego Hawełki, 17.01.1840 r. Księga chrztu Parafii pw. Śś. Małgorzaty i Katarzyny w Kętach, t. IX, 1838-1848, s. 68


 

















2 komentarze:

  1. Kantyczka IX

    O mieszczanie i kmiecie.
    Co miasto ożywacie,
    Baczcie pilnie na me westchnienie,
    I na sprawy grodu miejcie baczenie!

    Samotnie tu na Rynku stoję jak Kato,
    Przemawiam w próżnię-cóż poradzić na to.
    Wielkie w mym mieście zaszły zmiany,
    Jednak ich skutków nie widać -czyliż to omamy?
    Ledwo próg przekroczyli-łza toczy źrenice,
    Z dumnego programu-puste obietnice.
    Czy zwykli ludzie czy uczeni doktorzy,
    Gdy władze w ręce ujmą-znowuż-amatorzy?
    Kiedyż w moim mieście na trwałe zagości,
    Odrobina serca,woli pracy i odpowiedzialności.

    Wkoło obrazów wiele,walka na obrazy,
    Więc przyjmijcie radę-Ty Boże błogosław!
    Starczy nam w historii ten jeden Jarosław.
    Nie polityczny to przytyk,niech nie boli głowa,
    Wszak Jarosław był Mądry,ale ten z Kijowa.

    Ciżma ludu się ciśnie,wielka ludu rzeka,
    Zawsze Polska gościnna,nikt z mieczem nie czeka.
    Wszak to u nas na wieki znaleźli schronienie,
    I Arian moc wielka,i Żyd,i Tatar i innowierca.
    Wszak żeśmy ojczyzną byli obojga narodów,
    I nam pomagano,chroniono od głodu,
    To my przedkładając miskę pełną z kaszą,
    Walczyli za wolność -i waszą i naszą.
    Więc dbajcie o ludzi i miasto,jak ongi w potrzebie,
    Talarów nie przybędzie,lecz zasługa w niebie.

    Cny więc porządek tutaj chwalicie,
    Pomnąc Hawełkę,który nad życie,
    Wyszynk i dobra smaku miłował.
    Nie samym duchem człek zacny żyje,
    Warto o strawę zadbać i cosik „w szyję”,

    OdpowiedzUsuń
  2. Kantyczka X

    O mieszczanie i kmiecie.
    Co miasto ożywacie,
    Baczcie pilnie na me westchnienie,
    I na sprawy grodu miejcie baczenie!

    Oto słyszę,cni mieszczanie,że nad Rynkiem
    Znów bajanie,coby go ożywić hadko,
    Mniej zaś czynem,więcej gadką.
    Plecie zatem kęckie plemię,
    Nade rynku ożywieniem,
    Tu narady,granty,-rety!
    Nawet tworzy się ankiety,
    Miast do ludzi iść! -stąd skrucha,
    Mniej zadęcia,więcej ducha.
    Bo ten plac,co nad nim stoję,
    Ludu był i jego zdroje,
    Ożywały rynek cały,
    Miejskie kramy,ludu ciżba,
    Cicha teraz rynku izba.
    Na rajcowym dworze herby,
    Orzeł,Pogoń z Litwy,
    Kiedy człek nie może,
    trzeba cichej by modlitwy,
    Niech więc zabrzmi hymn
    Te Deum,mnie to bliskie.
    I Muzeum.

    OdpowiedzUsuń