poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Prostować błędy, czyli na marginesie badań nad społeczeństwem Kęt



Badania nad wyglądem społeczności miasta Kęty, które prowadzę od 2013 r. są bardzo mozolne. Statystycznie rzecz ujmując, pojawiają się różne zestawienia, koligacje danych, liczby, trendy i zaskakujące wnioski. Jednak tak naprawdę "grzebanie" w dawnych księgach parafialnych jest fascynujące. Znów na światło dzienne wychodzą osoby dawno zapomniane, jedne mniej - inne więcej. Z czeluści zapomnienia od czasu do czasu wyłaniają się nazwiska, daty nie tyle zapomniane, co stanowiące brakujący puzzel w dziejowej układance przeszłości miasta. Miasta, które mimo średniowiecznego rodowodu niestety pod względem dziejów wciąż jest nieodkryte. Tym bardziej cieszy, kiedy coś się odnajdzie, coś uzupełni, lub zastałe i powielane mity czy błędy poprawi. Nie inaczej jest z ostatnim odkryciem. Podczas przeglądania księgi zgonów z początków XIX w., przechowywanych w kęckiej farze, natknęłam się na zapis o śmierci Antoniego Maksymiliana Lubicz de Prokopowo Prokopowicza.

 Oczywiście taki zapis dla historyka zajmującego się rodami szlacheckimi od razu rzuci się w oczy. Lubicz to znany herb rodowy, a w porównaniu do zwykłych wpisów o zgonach mieszczan, gdzie wpisy z tego okresu są krótkie – imię nazwisko, rozbudowana forma nazwiska wskazuje, że mamy do czynienia z przedstawicielem rodu szlacheckiego. Oczywiście przedstawiciele szlachty mogą być ludźmi znanymi, udzielającymi się z racji możliwości jakie dało im urodzenie, lub osobami, które słabo zapisały się w historii. W przypadku księdza Prokopowicza jedno jest pewne – zna go literatura oświeceniowa, ma swój biogram w Polskim Słowniku Biograficznym, no i wpis w bardziej nowoczesnej formie encyklopedii – Wikipedii, a ostatnio jego sylwetkę przypomniał Adam Szczupak w lutowym "Kęczaninie" (s.27). Można więc stwierdzić, iż była to postać dość sławna i jest nią nadal. Szczegółowego życiorysu księdza Prokopowicza nie trzeba przytaczać, gdyż jest publikowany w wielu miejscach. Ksiądz Prokopowicz urodził się w 1738 r. na Wołyniu w rodzinie szlacheckiej. Po skończeniu nauk w Podlińcu na Spiżu przyjął habit zakonu księży pijarów. Jako pijar prowadził działalność edukacyjną, ale i kaznodziejską zyskując uznanie. Był również autorem różnorodnych prac, często też tłumaczył obce dzieła na język polski. Wykaz prac i jego tłumaczeń można śmiało znaleźć w wielu książkach, a w Federacji Bibliotek Cyfrowych można przeczytać wiele jego dzieł. 
Ja jednak przytaczam tę osobę nie z tego, że był tak sławny, lecz w związku z tym, że należy nieco sprostować, błędy które często powielane rzutują na jego życiorysie, a które łatwo naprawić mając źródła, a tych u nas nie brak.
Jak podaje Wikipedia za encyklopedią Orgelbranda Samuela (t. XII 1902 s. 326) w roku 1790 otrzymał probostwo w Kętach i tam też po 17 latach zmarł (1807 r.). Tak też podaje Adam Szczupak we wspomnianym artykule. Jednak już po zetknięciu się ze źródłami daty te okazują się błędne. Kronika parafii kęckiej podaje datę objęcia fary na 16 styczeń 1792 r. Co do drugiej daty to, wertując księgi zgonów szybko można odnaleźć wpis o śmierci księdza Prokopowicza. I to nie w roku 1807, jak podaje dotychczasowa literatura z PSB na czele, ale 14 lutego 1803 r.

 Pan Adam Szczupak ubolewa, że nic nie wiemy na temat księdza Prokopowicza w Kętach. A jednak to też nieprawda - wiemy, oczywiście od naszego ulubionego kęczanina - Ambrożego Grabowskiego (Wspomnienia, t. 2, s. 309).
Jak wspomina Ambroży Grabowski, który sam pamięta księdza jako proboszcza kęckiego, był on teologiem króla Stanisława Poniatowskiego. To za tego proboszcza Kęty nawiedził pożar w 1797 r., to on sprzedał obraz ołtarzowy Wszystkich Świętych z  kościoła pod tym wezwaniem matce Grabowskiego z domu Florkiewiczowej, która następnie obraz (tak barwnie opisany przez Ambrożego Grabowskiego) odsprzedała proboszczowi Ponikwi. 
Ot tyle i aż tyle -  a wszystko to na marginesie żmudnych badań, ale jakże owocnych.
Marta Tylza-Janosz

6 komentarzy:

  1. Szanowna Pani Dyrektor,
    Jakże miło czytac takie teksty.
    Mam jednak dla Pani zagadkę:
    Zwykle w kościołach sa tablice :a to zasłużonych proboszczów,a to dobrodziejów parafii,itp.
    Jest jednak w jednym z kościołów tablica nie związana z tym zwyczajem.
    W którym i jaka? No i kim był ów wymieniony na tablicy wmurowanej w ściane kościoła?
    Zachęcam do poszukiwań.
    Jan Kanty (jak zwykle)tym razem bez wierszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pochwałę :) Nie da się nie wciskać nosa w kęcką przeszłość jak się ma wirusa naukowego we krwi.
      Co do zagadki powiem szczerze, że nie wiem cóż to za tablica, ale się dowiem:)

      Usuń
    2. Już wiem jaki to Kornenberg ma swoją tablicę - Władysław w klasztorze Sióstr Klarysek - wiadomość znalazł dr Małysa - nie ma to jak zespół !

      Usuń
    3. I co dalej? Z których Kronenbergów?Jakich to dwóch w tych czasach rywalizowało? I skąd ta tablica w tym kosciółku?Władysław Kronenber zda sie koloratki nie nosił.
      Slad dobry,ale wyjaśnic jeszcze warto.

      Usuń
  2. Kętyczka V

    O mieszczanie i kmiecie.
    Co miasto ożywacie,
    Baczcie pilnie na me westchnienie,
    I na sprawy grodu miejcie baczenie!

    Miło odczytać wpis w muzealnym pamiętniku,
    I jakże rzetelne wspomnienie o księże Kanoniku,
    Co to w dawnych annałach wpisan w naszej parafii,
    A sprawne oko muzalnika odczytać i wspomnieć potrafi.
    Lecz jak to bywa i przeciwieństwa często wiąże stuła,
    Jak miawialy onegdy:Nemo propheta in patria sua.
    Więc do Was kieruje słowa me szczyre:
    Historiam non decet nescire.
    Ktos pod me wiersze podszywa sie skrycie,
    Zadając zagadki,które niesie zycie.
    Pomnę jak z ksiegi Guternberga,
    Tablice poświeconą: synowi Kronenberga.
    Pieniądze służą władzy i licznym zaszczytom,
    Skad jednak tablica? Wszak był konwertytą.
    Więc by świętosci swojej nie narażać na szwank,
    Podpowiem jedno że dziełem jego był najwiekszy bank.
    Czekam niecierpliwie chłonny poszukiwań wyniku.
    Mój adres zwrotny-jak zawsze:na pomniku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kętyczka VI

    O mieszczanie i kmiecie.
    Co miasto ożywacie,
    Baczcie pilnie na me westchnienie,
    I na sprawy grodu miejcie baczenie!


    Absolvi animam meam,co widzę w komentarzu i tuszę,
    Że głowa Muzeum ma umysł,ale także i czuła duszę.
    Wiele w tym mieście małym,którego jestem Patronem,
    Uczynic by należało przed niepamięci zgonem.
    Fakty,ludzie,miejsca i zdarzenia,
    Dla każdej społecznosci sa nie do przecenienia.
    Mozolnie składając tożsamości cegiełki,
    Warto pominąć czasem bieżace polityki mgiełki.
    Przed historykiem w archiwum czasu niebo,
    Nie zawsze warto dać sie ponieść bieżącym potrzebom.
    Wybacz drogi sąsiedzie,moje Muzeum-przydługie to memorandum,
    Z życzliwosci to głoszę,nie ad vulgus captandum.


    OdpowiedzUsuń