wtorek, 10 grudnia 2013

Czułe listy od Antoniego

     Od tygodnia na moim biurku króluje pewien kubek, na którym widnieje fragment listu pochodzącego z naszej kolekcji. Kubki z wizerunkami eksponatów, to oczywiście najnowsza oferta  sklepiku muzealnego. Nawiązując do ogólnej tendencji w muzeach na całym świecie, gdzie praktykuje się sprzedaż takich pamiątek, też postaraliśmy się o własne gadżety.  
      Wrócę jednak do listu na moim kubku, bo przecież nie chodzi mi o jakąś kryptoreklamę.  Listy (a mamy dwa tego autora), na co dzień leżą na stoliczku w tym malutkim saloniku na ekspozycji. Wystarczy się lekko pochylić by zaglądnąć w ich treść. Można to zrobić z czystym sumieniem mimo że od dziecka  nam się wpaja, że cudzych listów się nie czyta. I tu właśnie działa magia muzeum, bo wiele z takich zasad tu po prostu nie istnieje (zaintrygowanych odsyłam do wiersza Wisławy Szymborskiej). 
     Listy, o których tu mowa są pięknym wyznaniem miłości męża do swej żony. Ileż w nich czułości, ile tęsknoty i refleksji. „Najdroższa Róziu, najukochańsza Żono, życie mego życia!”, a to tylko początek.  W naszym inwentarzu muzealnym, ten pełen uczuć skrawek czyjegoś życia istnieje tylko jako suchy opis: „papeteria, list męża do żony, rękopis, wymiary, sygnowany: Antoni”. Takie zasady. Niespokojnego muzealnika coś jednak zachęca do drążenia tematu.  
     Kim był Antoni i kim jego żona Rózia? 


Pisał swe listy ze Lwowa, a to już ważna informacja. Wiemy, że od 1895 r. we Lwowie zamieszkiwał znany Kęczanin, (choć nie urodził się w Kętach) Antoni Szczerbowski, jego żona jak najbardziej miała na imię Rozalia. Mieli już w tym czasie dzieci, o czym wspomina nasz Antoni  właśnie w tych listach. Jest wielce prawdopodobne, że to właśnie o tym Antonim możemy tu mówić. Tą wyjątkową postać, całkiem niedawno ukazał nam w nowym świetle znajomy muzealnik z muzeum pożarnictwa w Mysłowicach, Pan Paweł Gąsiąrczyk, stwierdzając, że nie da się jej przecenić. Standardy w dziedzinie pożarnictwa, które wprowadził Antoni Szczerbowski funkcjonują do dzisiaj nie tylko na terenach dawnej Galicji. Stosowane są na wiele większą skalę. Nie wspominając już świetnego pomysłu na rozsuwaną drabinę pożarniczą, jego autorstwa. I pomyśleć, że ten pragmatyczny człowiek, mógł przelać na papier tyle czułości. Swoją drogą szkoda, że w naszym muzeum nie ma takich listów żony do męża.
rb







4 komentarze:

  1. Mylą się mali,myla sie i duzi,
    Bo nie wiadomo czy to listy Antka do Rózi.
    Wszak wielu z Was wie to o świecie,
    Że listy Antka pisane pisane być mogły
    Do Rozi ...w innym powiecie....
    Strażak wiadomo-dierży straże
    Nieobojętny na wdzięki wraże,
    Nieraz z uczuc pożogi,
    Ratował piekne niebogi,
    Odwaga,męstwo,serc przymiot rzadki,
    Ratuje panny,wdowy i mężatki.
    Wiec kiedy czytam ów komentarza miód
    Tak widzę Muzeum: nie tylko historii,ale i cnót.
    I nie chodzi wszak -jak w przysłowiu -oto:
    Dla meżczyzny cnota jest talentem,
    Dla kobiet brak talentu cnotą.
    Epistolaria powyższe cieszą bloga gości:
    Odtąd bedziecie Muzeum-kęckiej moralności.


    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ się od tego cieplutko na serduchu robi! Toż to prawdziwie kochający mężczyzna!
    "... Twój ubóstwiający Cię mąż..." Ach można to czytać na okrągło.
    Pozdrawiam "niespokojnego muzealnika" ;)

    #pamparampam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Syn Antoniego i Rozali z Hoffmanów Szczerbowskiej urodził sie w Jarosławiu.Adam Szcerbowski,bo on nim ten komentarz, był bardzo aktywny społecznie.Zapewne dzieki miłości ojca i matki talenta pod opiekuńczymi temi skrzydłami tak sie okazały chwalebne.
      Załaczam odsyłacz do jego biografi-może sie komuś bedzie chciało zajrzeć:
      http://www.dziejehrubieszowa.hrubieszow.info/s3.pdf
      "niespokojny muzealnik"

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za zainteresowanie i podaną informację.

      Usuń